🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Spotkanie na poddaszu

Wchodzę na zimne, loftowe poddasze. Jestem prawie pewna, że ktoś mnie tu zapraszał, ale nie potrafię sobie przypomnieć ani kto, ani po co. Drewniana klatka schodowa połyskuje jasnym lakierem. Zamalowane na czarno ściany sprawiają wrażenie przestrzeni, gdy nie patrzy się na nie wprost.

Przez otwarte drzwi na szczycie schodów powoli dostrzegam gości. A konkretnie ich nogi. Wszyscy zdają się mieć wypastowane na błysk czarne buty. Spodnie w kant schludnie dopełniają obrazu; sugerują drogie garnitury. Wtem, w tłumie czarnych butów, dostrzegam jasne stopy – w japonkach. Zamiast spodni – krawędź białej sukmany.

W końcu staję w progu. Na środku pokoju, pełnego eleganckich młodych mężczyzn, we fryzurach zalizanych pomadą, stoi samuraj. Ma okrągłą, niemal dziecięcą twarz. To wprowadza we mnie pewien niepokój, bo pomimo jego pokaźnego wzrostu przez moment zastanawiam się czy to dorosły, czy jeszcze dziecko.

Jako jedyny z obecnych zdaje się mnie zauważać. Odwraca się do mnie, uśmiecha delikatnie. Obserwuję jak jego miękkie, czarne włosy wiją się dookoła okrągłej twarzy. Zdejmuje dłoń z rękojeści katany. Czuję, że jest mi naprawdę przyjazny. Wtedy dostrzegam, że jego twarz i dłonie, które unosi do przywitania mnie, są pociągnięte złotą farbą.

Komentarze