Posty

🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

18. rocznica pisania. Mój Blog jest pełnoletni

Pisanie towarzyszyło mi we wszystkich najważniejszych momentach życia. Myślenie, tworzenie poprzez dłoń z piórem. Odczuwanie, nawet wtedy, gdy emocje nie miały wstępu do mojego serca. Nurkowały prosto z ciała w papier. Nawet, kiedy w czasie swoich wewnętrznych wielkich przemian zapomniałom, jak się tworzy, dalej myślałom o pisaniu. Tęskniłom. Nie wyobrażam sobie siebie bez pisania. Nieźle władam językiem polskim i angielskim. Teraz mam nadzieję kiedyś być w stanie napisać haiku po japońsku.

Jak powstałem z niczego. Narodzenie i Biblioteka

Zgodnie z obietnicą, postuję opowieść o innym moim OC (Original Character, czyli ktoś, kogo stworzyłom). Ten OC przyjaźni się z żywą biblioteką, u której pracuje tocząc zacięte dyskusje z książkami. Mam spisane jak powstał (chociaż on sam tego do końca nie wie) i jak potoczyły się losy jego "kariery".  Być może kiedyś rozpiszę to z większą ilością szczegółów... * * *  Narodzenie Nie wiem, skąd się wziąłem. Chyba przyniosła mnie na świat niezakłócona niczym siła woli, albo pragnienie. Wyszedłem z bliżej nieokreślonej ciemności, ale nie była to ciemność zagrażająca. Raczej materiał składowy, jak przy tohu wa-bohu. Jestem pewien, że pierwsze słowa, które usłyszałem, to: “Jak cię nazywać?”. Odpowiedziałem: “Ro”. Świat, do którego trafiłem, przypominał trochę ten senny. Był często niekonsekwentny: godzina na zegarku zmieniała się, gdy odwróciło się na moment wzrok, a ścieżki miały czasem inne miejsce docelowe, niż to, o którym pamiętałem. Pomimo tego, miał w sobie pewną rutynę, ze

Ta sama ulica

Obraz
Ten wpis planowałom od listopada zeszłego roku. Nie jest ani długi, ani skomplikowany. Był trudny tylko dla mnie. Jest odpowiedzią na równie krótki wpis z 2008 roku na moim starym blogu (wrzucam Wam tu screenshot z internetowych archiwów). * * * – Widzę cię. – Szepce osoba, opierając się o chłodną ścianę kamienicy. Światła uwydatniają każde załamanie skóry na jej twarzy. – Wiem, że wtedy mnie nie usłyszysz, chociaż tyle lat czekasz, aż odpowie ci ktoś oprócz pustki. Przestępuje z nogi na nogę i otula się szczelniej ciemnofioletowym płaszczem. Niesforny kosmyk włosów opada jej na twarz, ściąga go z niej wyćwiczonym dmuchaniem przez złożone usta. Z głębokiej kieszeni wyciąga wysłużoną, plastikową butelkę. Na jej dnie widać resztę zgromadzonej gęstej, bordowej cieczy. – Wtedy nie rozumiałom, dlaczego po prostu nie zostawisz jej na bruku. Teraz już wiem, że to nie jest coś, co można po prostu zgubić, zapomnieć, zakopać. Czuje, jak ściska się jej serce, dłonie drżą do rytmu z krwią. Jes