🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Wizyta mnicha

Podchodzę do hotelowego kontuaru z przyjemnego, ciepłego drewna. Mam na sobie prostą sukienkę z cienkiej bawełny. Pod stopami czuję miękki, ciemnozielony dywan. Zaglądam za ladę, nikogo nie ma na stanowisku. Zaczynam się rozglądać, ale widzę przed sobą tylko parę zamkniętych drzwi do kolejnych pokoi. Są zrobione z tego samego drewna, co kontuar.

Nagle, jedne z nich otwierają się zamaszyście. Zza nich wyziera pustka. Zamykają się z trzaskiem, by otworzyć znowu – tym razem stoi w nich mnich w brudno-pomarańczowej szacie. Nie widzę jego twarzy. Zdaje się unosić kilkanaście centymetrów nad ziemią. Czuję, jak emanuje od niego groźba.

Natychmiast orientuję się, że śnię. Jestem wściekła, że korzystając z ostatnio obejrzanego horroru mój umysł postanawia mnie przestraszyć w tak tani sposób. Chcę unieść prawą dłoń, żeby środkowym palcem pozdrowić mnicha, ale czuję, że moje całe ciało zostaje przygwożdżone do podłogi. Kolana uginają się, jakby nagle niosły ciężar ponad miarę. Ręce przytulają się do boków, by za chwilę wesprzeć się o ziemię. Opadam.

Budzę się – w paraliżu sennym. "To dlatego tak mnie zgięło do gleby we śnie", myślę, czując, że nie jestem w stanie ruszyć żadną z kończyn. Mogę patrzeć tylko przed siebie – na ciemną dziurę, którą odsłaniają otwarte drzwi sypialni. Pojawia się w nich ten sam mnich. Gdybym mogła, zacisnęłabym zęby ze złości. Mój gniew jest na tyle mocny, że chociaż nie mogę ruszyć ręką, jestem w stanie przywołać jej projekcję, która wymachuje wściekle planowane wcześniej pozdrowienie. 

Postać mnicha, w odpowiedzi, z szelestem cofa się wgłąb mieszkania. 

Skupiam się na pracowaniu prawą dłonią, jakbym ściskała trzymaną w niej piłkę. Nie wiem, czy projekcja mnicha wróci, więc chcę wyjść z paraliżu. Rzeczywiście, dzięki temu ćwiczeniu udaje mi się bardzo szybko odzyskać władzę w ręce i reszcie ciała. 

I pomyśleć, że tę sztuczkę wzięłam z tego samego horroru, który zafundował mi mnicha.

Komentarze