🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Pozaziemskie muzeum Ziemi

Zostało nam tylko radio. To przez nie słyszymy, że wprowadzony został stan alarmowy. Szczekaczki na ulicach grzmią: dla własnego bezpieczeństwa mamy się zbierać w domach i ich nie opuszczać. Zgodnie z tym zaleceniem, skręcam w pośpiechu do najbliższego domu. W środku zebrało się już kilkanaście osób. Chyba chcąc dodać sobie otuchy, nieznajomi ścieśnili się w kuchni wokół stołu. Kilka osób się obejmuje. Większość ma nieobecny wyraz twarzy, jakby życząc sobie, że to wszystko się nie dzieje, albo przynajmniej, że oni nie biorą w tym udziału. Wtem, gdzieś ponad naszymi głowami, rozlega się wizg. Hałas, którego pochodzenia nie jestem w stanie zinterpretować.

Znad stołu, z sufitu, zaczyna się wysuwać hologram ekranu. Wyświetla się na nim początek wiadomości od kosmitów, którzy stacjonują obok Ziemi w swoim gigantycznym statku kosmicznym. Nie da się jednak usłyszeć ani słowa - ludzie w kuchni zaczęli krzyczą, płaczą, ktoś próbuje uciec z pomieszczenia nie ważąc na to, że niemal tratuje osoby przed sobą. Jestem przerażona tym wybuchem paniki, więc jak najszybciej kieruję się do wyjścia z domu. Wygląda na to, że tutaj i tak niczego się nie dowiem. 

Szukając informacji, wchodzę do domu obok. Z jakiegoś powodu ich transmisja została odrobinę opóźniona, więc w momencie, w którym trafiam do kuchni, dopiero się zaczyna. Tutaj reakcja na hologram pojawiający się znikąd wydaje się bardziej stonowana. Nikt nie krzyczy. Na twarzach widać poruszenie, ale to nie przekłada się na panikę. Kilka zmarszczonych brwi, kilka oddechów zebranych szybciej, niż zwykle. 

Przy jednej z szafek zauważam swojego znajomego, Poego; postanawiam stanąć obok niego. Poznaje mnie, ale widzę w nim jakąś niepewność. Odwracam od niego wzrok i staram się skupić na wiadomości. Słuchając ogłoszenia, szybko łączę wątki i wyciągam wnioski. W efekcie, zanim ogłoszenie na dobre się zaczyna, już płaczę nad losem ludzkości. Poe patrzy na mnie podejrzliwie.
– O co ci chodzi? – pyta szorstko.
– Wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Rozumiem, jakie wiążą się z tym konsekwencje i to mnie przeraża – wyrzucam z siebie jednym tchem i w pełni szczerze.
Poe nie odpowiada. Patrzy jeszcze bardziej podejrzliwie, niemal z obrzydzeniem, jakby zobaczył we mnie wiedźmę albo kosmicznego szpiega. Kiedy próbuję go poklepać po ramieniu (bo uznaję, że w obliczu końca świata, na jaki się zanosi, nie potrzebujemy dodatkowych podziałów), odsuwa się. To trochę mnie otrzeźwia i przestaję tracić na niego czas, kierując całą swoją uwagę na hologramową wiadomość.

Kosmici są przekonani o tym, że zdajemy sobie sprawę z "terminu ważności" Ziemi, który zbliża się ku końcowi. Nasz brak widocznych przygotowań do opuszczenia planety uznają za znak, że nie mamy technologii, która by na to pozwalała. W związku z tym chcą nam pomóc – znaleźli planetę, która, chociaż w porównaniu do Ziemi jest malutka – bo nie większa od Księżyca, może stać się naszym nowym domem. Niestety, jest porośnięta puszczą, tak gęstą, że zakrywa widok powierzchni. Hologram wyświetla coś, co wygląda jak kula waty cukrowej zawieszona w przestrzeni kosmicznej. Jej bruzdy są poprzecinane ostrym światłocieniem, tak jak powierzchnie planet na zdjęciach z ludzkich sond. 

Przybysze dodają, że wykarczowanie puszczy siłą ludzkich rąk, biorąc pod uwagę, jak duża populacja zmieści się na samej planecie, zajmie nam cztery pokolenia. To długi czas, który spędzony w warunkach średniowiecznych może spowodować, że zapomnimy o swoim dziedzictwie. Dlatego kosmici obiecują, że nie zostawią nas na pastwę losu i zadbają o naszą edukację w kategorii historii ludzkości. W zamian chcą zabrać ścięte drzewa, które przydadzą się później do budowy tego, co planują dla naszej "nowej Ziemi".

W hologramie widać teraz bardzo estetyczną wizję tej samej, tyciej planety. Tym razem jest poprzecinana złotymi pasami autostrad, które ciasno ją oplatają. Po zbliżeniu, pomiędzy drogami, widać kilka dystryktów mieszkalnych. Jednak najwięcej miejsca zajmują kopie historycznych budynków, dzieł sztuki i najznamienitszych przestrzeni, jakie wyszły spod ręki człowieka. To wszystko, jako całość, ma stanowić Muzeum Ziemi. 

Wreszcie reszta zgromadzonych rozumie to, co ja rozumiałam już w momencie rozmowy z Poe. Wybrana planeta może być tak mała, ponieważ wystarczy do tych planów. Ludzie, jacy zostaną, będą kustoszami własnego muzeum. Ich codzienność będzie skupiać wokół pielęgnowania jego zawartości. Kosmici podkreślają, że to miłe, wygodne życie. Mówią, że chcą pomóc przetrwać naszemu gatunkowi, ponieważ dostrzegają piękno i wartość w naszym dziedzictwie.

"Pomóc? Chociaż nie rozumiecie naszej natury, chcąc nam zabrać możliwość tworzenia? Albo, w sumie, rozumiecie bardzo dobrze i chcecie zadbać o brak konkurencji na arenie międzyplanetarnej", dodaję w myślach z przekąsem.

Wiem, że teraz możemy już tylko czekać, aż wybiorą część z nas do fazy pierwszej: karczowania. A reszta ludzi zginie razem z Ziemią, prawdopodobnie za kilka tygodni.

Komentarze