Posty

🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Jak powstałem z niczego. Chata

Uznałom, że wrzucę Wam króciutki fragmencik, bo to mocny skurwysynek.  * * *  Chata Poszedłem w stronę polany, którą lubiłem odwiedzać. Z jednej strony było jezioro, a z drugiej las. W oddali zarys górskich szczytów. Spacerowym krokiem dotarłem aż do niewielkiej, drewnianej chaty na skraju lasu. Na moment przytłoczyły mnie wspomnienia o człowieku, który ją zbudował – Hiacyncie. Byłem z nim bardzo blisko. Myślę, że też go kochałem, może nawet bardziej, niż bibliotekę. Niestety, nie było go już ze mną. Zostały tylko klucze do drzwi, w mojej lewej kieszeni. Przekręciłem je powoli w zamku i odetchnąłem głęboko. Zapach świeżego drewna zakręcił mnie w nosie. “Jak to możliwe, żeby ściany pachniały tak intensywnie, po takim czasie...”, pomyślałem bezwiednie. Spojrzałem na wysiedzianą kanapę w kącie i uśmiechnąłem się. “Nie mogę tu zostać; biblioteka znajdzie mnie bez kłopotu i zmusi do powrotu”, postanowiłem. Musnąłem kanapę w drodze do tylnych drzwi chaty, prowadzących do lasu. Klucze zadz

18. rocznica pisania. Mój Blog jest pełnoletni

Pisanie towarzyszyło mi we wszystkich najważniejszych momentach życia. Myślenie, tworzenie poprzez dłoń z piórem. Odczuwanie, nawet wtedy, gdy emocje nie miały wstępu do mojego serca. Nurkowały prosto z ciała w papier. Nawet, kiedy w czasie swoich wewnętrznych wielkich przemian zapomniałom, jak się tworzy, dalej myślałom o pisaniu. Tęskniłom. Nie wyobrażam sobie siebie bez pisania. Nieźle władam językiem polskim i angielskim. Teraz mam nadzieję kiedyś być w stanie napisać haiku po japońsku.

Jak powstałem z niczego. Narodzenie i Biblioteka

Zgodnie z obietnicą, postuję opowieść o innym moim OC (Original Character, czyli ktoś, kogo stworzyłom). Ten OC przyjaźni się z żywą biblioteką, u której pracuje tocząc zacięte dyskusje z książkami. Mam spisane jak powstał (chociaż on sam tego do końca nie wie) i jak potoczyły się losy jego "kariery".  Być może kiedyś rozpiszę to z większą ilością szczegółów... * * *  Narodzenie Nie wiem, skąd się wziąłem. Chyba przyniosła mnie na świat niezakłócona niczym siła woli, albo pragnienie. Wyszedłem z bliżej nieokreślonej ciemności, ale nie była to ciemność zagrażająca. Raczej materiał składowy, jak przy tohu wa-bohu. Jestem pewien, że pierwsze słowa, które usłyszałem, to: “Jak cię nazywać?”. Odpowiedziałem: “Ro”. Świat, do którego trafiłem, przypominał trochę ten senny. Był często niekonsekwentny: godzina na zegarku zmieniała się, gdy odwróciło się na moment wzrok, a ścieżki miały czasem inne miejsce docelowe, niż to, o którym pamiętałem. Pomimo tego, miał w sobie pewną rutynę, ze